Double-click this passage to edit it.Salę szpitalną opuszczam z nosem na kwintę, jak zawsze gdy ktoś przypomni o wspaniałości bliźnich, za to widok na korytarzu natychmiast przywraca mi dobry humor. Przy ścianie człapie sobie ta łajza w białej kurtce puchowej. Nawet tutaj nie ściągnął kaptura. Na mój widok rzuca się do ucieczki, zwalając z nóg pielęgniarkę. W wywracaniu kobiet jest dobry. Tym razem nie pozwolę mu uciec. [[Muszę iść|FootSteps]]Salę szpitalną opuszczam z nosem na kwintę, jak zawsze gdy ktoś przypomni o wspaniałości bliźnich, za to widok na korytarzu natychmiast przywraca mi dobry humor. Przy ścianie człapie sobie ta łajza w białej kurtce puchowej. Nawet tutaj nie ściągnął kaptura. Na mój widok rzuca się do ucieczki, zwalając z nóg pielęgniarkę. W wywracaniu kobiet jest dobry. Tym razem nie pozwolę mu uciec. [[nadrobić zaległości|Punch the bastard]] <audio src="images/04178.mp3" autoplay>Double-click this passage to edit it.Dopadam go na schodach. Doprawdy, żal byłoby zmarnować tak fantastyczną okazję. Walę gnoja w brodaty pysk, chwytam za fraki i już. Podziwiam, jak stacza się po stopniach, wzywając przy tym wszystkich świętych. Ci jednak nie spieszą z pomocą. Na półpiętrze próbuje pełzać. Schodzę elegancko. Będzie powtórka z rozrywki. [[w twarz|Punch]] <audio src="images/matches-burning_01wav-14683.mp3" autoplay>W ten sposób jesteśmy na dole. Bydlę błaga, bym go oszczędził, a przynajmniej nie lał po twarzy. Robię dokładnie coś przeciwnego, po czym chwytam tę mendę za wszarz i maszeruję w stronę wyjścia. Macha krótkimi nóżkami i strasznie się drze. Przed nami nieruchomieje piguła o uroku mżawki i gabarytach krowy na sterydach. Pyta, co tu się wyrabia. Grozi, że zadzwoni po policję. Drzwi, ruro, otwieraj, bo gościu przeleci przez szybę! [[muszę skończyć pracę|Amoeba]] <audio src="images/08280.mp3" autoplay>Ciskam facetem po raz ostatni. Koziołkuje, kojarząc mi się z amebą — jakby w ogóle nie miał kości. Konowałom pety lecą z pysków, lecz żaden nawet się nie ruszy. Nikt zresztą nie kwapi się do czynu. Mógłbym zatłuc faceta pod okiem sanitariuszy i zatroskanych odwiedzających. Tego jednak nie robię. Klękam nad bydlakiem z zaciśniętą pięścią. Błaga, żebym przestał. Powie wszystko, co wie, tylko wie niewiele, bo jest, a jakże, niewinny. [[...|go on]]Gruba kurtka maskowała wychudzone ciało. To brodaty artysta, którego widziałem na stypie Kutavaggia. Tysiąc odcieni bieli Next <audio src="images/smoking-a-cigarette-6335.mp3" autoplay> <audio src="images/Church2.mp3" autoplay> Double-click this passage to edit it.