<style> h4{float: left; } </style> <h4>(text-colour:black)+(bg:white)[ <img src="images\pendant.png" align="right" width=300px height=300px> Kryśka leży na wznak i wygląda gorzej niż zło, ma jednak dość siły, by uśmiechnąć się na mój widok. Podnosi się na łokciach, siada na łóżku. Odgarnia włosy. Wymieniamy spojrzenia, a ona zasłania usta dłonią jak mała dziewczynka i pyta, czy rzeczywiście jest z nią tak źle. Kłamię gładko: Krycha, wyglądasz naprawdę w dechę. Ma podbite oczy i napuchnięte policzki. Lewe przedramię w gipsie, na prawym z kolei bandaże. Doprawdy, jedynym nienaruszonym kawałkiem ciała jest dekolt z nieodłącznym wisiorkiem na srebrnym łańcuszku. Musi go cholernie lubić, skoro nie zdjęła. Na rozluźnienie pytam, skąd wzięło się to świecidełko i jak długo je nosi. Kryśka przygryza wargę i już wiem, że nie trafiłem. Dukając, szepcząc, opowiada o swojej pierwszej miłości. O dziewczynie z drugiego roku studiów, która pokazała jej co i jak w te klocki. Świata poza sobą nie widziały, a potem przyszło życie. Kryśka wspomina, że im, cholernym lesbom, za komuny było naprawdę ciężko. Rodzice się wściekli, ksiądz rwał włosy z durnego łba, a potem w sprawę wmieszała się Służba Bezpieczeństwa i było po miłości. Wisiorek dostała właśnie od tej dziewczyny na krótko przed końcem. Mówię Kryśce, że nie podejrzewałem jej o takie sentymenty. Nerwowo odgarnia kosmyk z czoła. Twierdzi, że nic nie rozumiem. Z wisiorkiem chodzi o coś innego. Milczymy. Atmosfera się skwasiła. Prócz Kryśki leżą tutaj jeszcze trzy kobiety. Młódka pod oknem jednocześnie klika w ekran telefonu i napieprza w klawisze białego komputera. Słuchawki odcięły ją od świata. Umrze i nawet się o tym nie dowie. Od ciała nieprzytomnej starowinki odchodzi pół tuzina rurek, za to jej koleżanka wydaje się całkiem żywotna. Siedzi na łóżku obłożona kolorowymi gazetami. Taka zawsze wstrzeli się w ciszę. Nazywa mnie przystojnym kawalerem i wyraża radość z faktu, że przyszedłem. Nikt nie odwiedza biednej Krystyny. A ona taka ładna, taka młoda, taka samotna. Staruszka gada i uśmiecha się, odsłaniając zęby czarownicy. Nieoczekiwanie Kryśka każe jej zamknąć pysk, a w jej głosie jest tyle jadu, że babina natychmiast spełnia tę prośbę. Chowa nos w gazecie i prycha. Zbieram się w sobie i pytam, jak do tego doszło. Kto ją skrzywdził, zabiję skurwysyna. Bydlak jednak żył będzie, bo Kryśka niczego nie pamięta. Znad Wisły pojechała taksówką do domu. Weszła do bramy, za nią wszedł ktoś. I nic, dziura czarna jak ściana, o którą uderzyła głową. Kryśka znów milknie, a ja widzę, że w jej głowie kotłują się różne niebezpieczne myśli. Nikt nie jest wolny od podejrzeń. Nawet ja. Po co miałbym to robić, pytam. Kryśka macha ręką w gipsie i prosi, bym nie gadał głupot. Jestem najporządniejszym człowiekiem, jakiego spotkała w tej dekadzie, jeśli nie lepiej. Jeśli ją stłukli, mnie zabiją. Ponawia swoją prośbę. Prosi, bym odpuścił. Telefon jest obłożony klątwą. Powinienem go komuś oddać. Komukolwiek chcę, byle nie jej. <img src="images\krysia.png" > //Na widok aparatu w moich dłoniach jej oczy zwężają się odrobinę. Pyta, czy zawsze noszę go przy sobie. Kiwam głową. Udaję, że w nim grzebię. Naprawdę, pchany dziwacznym impulsem, najeżdżam na wisiorek Krystyny. Nie mogę patrzeć zbyt długo, ale już swoje wiem. Dokładnie tak, jak myślałem. Dziewucha jest w porządku. Mówię, że na mnie już czas. Przepraszam, bo nie posłucham tej dobrej kobiety. Znajdę sukinsyna, który zabił Kutavaggia, a ją skrzywdził. Mi nic się nie stanie. Nic mnie nigdy nie zmiażdży. Kryśka śmieje się i wyraża życzenie, byśmy spotkali się wcześniej niż na moim pogrzebie. Chcę wstać. Łapie mnie za rękę. Przyciąga, szepcze w ucho. Staruszka, którą zgasiła, włóczy się nocami po całym skrzydle i okrada innych pacjentów, gdy śpią. Dziewczyna z ogólniaka, wielka, jedyna miłość, donosiła na Kryśkę bezpiece. Dlatego to się skończyło. Wisior przypomina Kryśce, że ludzie to bydlęta.// </h4> ] Next